wtorek, 20 stycznia 2009

New York, New York

Kolaż powiększa się po kliknięciu:-)

Choroba chorobą, ale postanowiłam się jej nie dać do końca i przygotować szybki przegląd zdjęć z NYC, żeby nie kazać wam czekać. Wszystkich zdjęć mamy jakiś 5500, robiliśmy je tak jak lubimy- na dwa aparaty, żeby każde z nas łapało to, co uzna za ciekawe i żeby nie musiało walczyć o aparat. Dziś pokażę wam kolaż z części zdjęć, ale na pewno będę tu wklejać następne- mam na przykład trochę fotek pokazujących, jak w zimie ubierają się nowojorczycy. Ale wszystko w swoim czasie.

Szczerze mówiąc, trudno mi coś napisać o NYC. Wydaje się, że o tym mieście napisano już wszytko, łatwo tu popaść w banały. Inna rzecz, że nawet te banały to prawda. Bo to jest miasto, które nigdy nie śpi. Miasto neonów- Na Times Square neon ma nawet posterunek policji i wejście na stację metra, co widać na zdjęciach, mam nadzieję. No i jest to miasto, w którym słowo bohater naprawdę coś znaczy. Ale przede wszystkim jest to MOJE miasto. Wyjazd tam był jak powrót do domu. Cudownie było zobaczyć i stare kąty, i wszystkie zmiany, które powstały przez te klika lat, a trochę ich było. A najlepsze to, że tym razem mogłam tam być z mężem. Teraz znów tęsknię za widokami, smakami i zapachami Manhattanu. Ech. Mam nadzieję, że pojedziemy tam jeszcze w tym roku, inaczej będę szaleć z tęsknoty.

Podsumowując wyjazd w kilku punktach:

-byliśmy na meczu hokejownym NY Rangers- Washington Capitals. To było niesamowite:-)
-mieliśmy cudowne, polsko-karaibskie święta
-w Sylwestra byliśmy na koncercie ojca rock and rolla, Chucka Berry
-klęczałam na oblodzonym pokładzie lotniskowca-muzeum USS Intrepid przed jednym z najwspanialszych samolotów świata, SR-71 Blackbird
-szkielet t-rexa też był widokiem nie do pogardzenia
-znaleźliśmy mural poświęcony Joe Strummerowi z The Clash, tworzenie którego można zobaczyć w teledysku do "Redemption Song"
-panoramę Manhattanu obejrzeliśmy skąd się dało- z Mostu Brooklińskiego, który przeszliśmy, z promu na Staten Island, z Weehawken w NJ- i z każdej strony była rewelacyjna
-najedliśmy się za wszystkie czasy azjatyckich pyszności w prawdziwie azjatyckich knajpkach
-obłowiliśmy się za wszystkie czasy na zakupach
-28 grudnia chodziłam w balerinach założonych na gołe nogi, a mąż w podkoszulku:-)

10 komentarzy:

  1. The images are FANTASTIC... I'm sure you had the time of your life!!!

    xxxx

    OdpowiedzUsuń
  2. ale Ci zazdroszcze...: to musialo byc cos wspanialego. pump it up

    OdpowiedzUsuń
  3. ależ nagle zachciało mi się podróżowania.
    I to do USA ;)
    Bardzo lubie takie podróżowe kolaże, po Waszym widać, że zabawa była przednia :)
    Pozdrawiam i dziękuję za komplement zostawiony u mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    ja też miałam to szczescie i byłam w NYC, kilka razy nawet z moją siostrą i może to dziwne, ale żadne miejsce, z tych w których już byłam nie wzbudza mojego sentymentu tak, jak Nowy Jork. Dosłownie, gdzy widze czyjeś fotki lub w pierwszych słowach nawiązanie wlasnie do wizyty w tym nieogarniętym mieście od razu zostaje na ten stronce troche dłużej niż na innych. Miasto, do którego chce się jeszcze raz wrócić, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie. To miasto, w ktorym zakochalam sie od pierwszego wejrzenia i nie sadze, by na milosc miala mi kiedykolwiek przejsc. Lacznie mieszkalam tam 4 miesiace, to tylko poglebilo milosc, nie sprawilo, ze mialam dosc tego miejsca:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. zazdroszczę. mam nadzieje że będę miałą okazje kiedyś tam być ;D
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Zycze ci tego serdecznie:-). W razie czego sluze wskazowkami:-)

    OdpowiedzUsuń
  8. trudno nazwać zimą to co dzieję się w NY ;) świetne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń